niedziela, 2 sierpnia 2015

730. Jestem półmaratonistką!

omlet z kaszy pęczak z jagodami, sosem śliwkowym, masłem orzechowym i miodem

Tak jest, dokonałam wczoraj tego! :D PRZEBIEGŁAM PÓŁMARATON! Trasę znałam z tamtego roku, kiedy biegłam 13 km. Przed wczorajszym biegiem byłam pełna obaw, bo to mój debiut i pojawił się główny przeciwnik: buty. Tak, moje biegowe staruszki z dniem wczorajszym skończyły swój żywot. Od pewnego czasu podczas każdego wybiegania bolały mnie łydki, mniej lub bardziej. Ostatnio doszło nawet do tego, że pierwszy raz płakałam podczas biegu. Doszłam do wniosku, że to wina butów. W związku z czym wczorajszy bieg nie należał do tych wyśmienitych. Już przed 1 km pojawił się ból, który utrzymywał się do 5 km. Wtedy też doznałam małego kryzysu i prawie znowu się popłakałam XD Ale od razu wzięłam się w garść i za jakiś czas łydki przestały boleć, a ja mogłam skupić się bardziej na biegu! Międzyczasy nie były wyśmienite ze względu na zużyte buty. Oprócz tego biegło mi się komfortowo :) Dwie pętle wokół przepięknego jeziora. Cała trasa w równie malowniczym lesie dębowym. Bardzo dużo podbiegów i zbiegów, ale to lubię! :D Jestem przyzwyczajona do takich tras. Od 12 km przez 5 czy 6 kolejnych biegłam ramię w ramię z innym biegaczem :) W ogóle nie rozmawialiśmy, ale po pewnym zdarzeniu przekonałam się, że to fantastyczny człowiek, który próbował biec ze mną moim tempem. Niesamowicie zipał i się męczył. Podczas jednego ciężkiego podbiegu, który to On pokonał szybciej ode mnie, będąc już na górze truchtał w miejscu czekając na mnie :) Coś wspaniałego, przeszły mnie ogromne ciarki, uśmiechnęłam się do siebie, a Pana Marcina poklepałam po ramieniu i pokazałam okejkę! :D Niestety, po pewnym czasie odpadł, bo już chyba nie mógł dać rady, a ja kontynuowałam dalej. Przy 17 km zaczęły się już schody. Nogi, biodra, pachwiny, kostki zaczęły boleć, a przede mną 4 ostatnie i zarówno najtrudniejsze km. Kilka wymagających podbiegów po piaszczystej ścieżce. Ale nie poddałam się, to nie dla mnie! Biegłam dalej, bez żadnego przystanku ani przejścia do marszu. 18km, boli! Wyprzedzam jedną kobietę. 19km, boli, ale jeszcze 2 km, dam radę! Wyprzedzam kolejną kobietę. 20km! Jeszcze tylko 1,1km i zaraz meta! Wybiegam z lasu i wbiegam na asfalt. Spotykam znajomego biegacza, który biegł na 13km ze względu na swój młody wiek (17) i niedopuszczenie Go jeszcze do półmaratonu. Śmieję się do Niego, że za rok się ścigamy! Odpowiedział, że jasne i zmotywował, że jeszcze tylko 200m! Widzę metę, ostatnie metry! 20m przed końcem już zaczynam skakać i krzyczeć ze szczęścia! Czas beznadziejny, 2:01:34, ale wbiegam na metę i nie mogę uwierzyć, że dałam radę! Od razu wpadłam na chłopaka, przytuliłam się do Niego i prawie popłakałam! Odbieram wodę i medal i kładę się na ziemi! Oddycham i dopiero wszystko do mnie dociera. Niesamowite uczucie i emocje! Kocham klimat takich imprez i chcę przebiec jeszcze raz! Jak się później okazało zajęłam 4. miejsce (ZNOWU!). W tym roku wisi nade mną fatum 4. miejsca! Zabrakło mi 6 minut, więc całkiem sporo do 3. miejsca. A gdybym miała sprawne buty to spokojnie byłabym 2.! Gdybym była 5. to bym tak nie przeżywała, ale 4. miejsce to to najgorsze! Aczkolwiek nie dołuję się, bo nie o to w tym chodzi. Postawiłam sobie cel i go dosięgnęłam :)

Po tej obszernej relacji pokazuję Wam trochę zdjęć :)
Przygotowania do biegu haha :D

Rozgrzewka i start pajdowatych zdjęć :D

Kilka minut przed startem :)

Typowa ja, nie umiem normalnie ustać w miejscu!

Znowu :D

Meta! I największa pajda świata agahahahaha :D

Medal i numerek startowy. Bardzo podoba mi się użycie zielonego koloru, przepiękne! :D

A dziś odpoczynek!

Buziaki! <3

6 komentarzy:

  1. Gratulacje! Ja też wczoraj biegałam, ale skromne 7km :) Omlet Ci się należy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana gratulacje! Czekałam na ten wpis! Jak czytam takie wpisy to serce samo mnie rwie do biegu :D
    Czad :D (i dziękuję za podrzucenie mi świetnego cytatu :] )

    OdpowiedzUsuń
  3. o kurcze, szacuneczek się należy :D to co to teraz maraton? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah na razie nie szaleje :-) wszystko stopniowo. Jeśli dobrze pójdzie to maraton w ciągu 2 lat jest możliwy :-)

      Usuń
  4. wow, wow i jeszcze raz wow !!! :D Gratuluję Ci ogromnie !!!! :D widząc Twój uśmiech, aż ma się ochotę wyjść i biec przed siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam takie relacje. Kocham bieganie i rozumiem co czujesz, choć trochę. Bo w zawodach jeszcze nie biegałam (nie licząc szkolnych). Wszystko przede mną. Gratki ;)

    OdpowiedzUsuń